Ken Loach i Pixar? Trudno o bardziej niedobraną parę. A jednak old-schoolowy reżyser i supernowoczesne studio animacji okazali się nieoczekiwanymi sojusznikami. Gdy twórca
"Wiatru buszującego w jęczmieniu" potrzebował trudnego do zdobycia sprzętu, amerykańskie studio stanęło na wysokości zadania.
Loach pracuje właśnie nad
"Jimmy's Hall", prawdopodobnie swoim ostatnim filmem fabularnym. Problemem okazało się jednak to, że reżyser korzysta z analogowego sprzętu, a nie programów, takich jak Avid czy Final Cut Pro. Niestety, znalezienie specjalistycznych taśm mierniczych zaczyna powoli graniczyć z cudem.
Loach poprosił o pomoc rozmaite specjalistyczne firmy, ale nikt nie był w stanie mu pomóc. Do czasu, aż informacja dotarła do Pixara.
Steve Bloom, który niedawno pracował przy
"Uniwersytecie potwornym", skontaktował się z potrzebującym w imieniu całej ekipy studia i dostarczył mu 19 rolek poszukiwanej taśmy.
Większość osób w przemyśle filmowym uwielbia pracować z prawdziwą taśmą 35mm, powiedział
Loach.
Dodało mi to otuchy, gdy okazało się, że montażyści z Pixara podzielają mój entuzjazm. Komputer jeszcze nie rządzi wszędzie. Do swojej przesyłki
Bloom dołączył rysunek (autorstwa
Kelseya Manna), na którym Mike i Sulley, bohaterowie
"Uniwersytetu potwornego", przeczesują pokój montażowy.
Akcja
"Jimmy's Hall" rozgrywa się w 1932 roku. Film opowiada o irlandzkim komunistycznym przywódcy Jamesie Graltonie, który powraca do kraju po 10 latach spędzonych w Nowym Jorku, żeby otworzyć dance-hall, który zbudował w 1921 roku. Premiera planowana jest na 2014 rok.